Wpis powstał we współpracy z PANI ENTOMOLOG, prawdziwą Panią Doktor Naukowcem od Owadów, która pracuje na Uniwersytecie Gdańskim! Tam, do prawdziwych badań naukowych, trafiają czasem Wasze wszy, które zostawiacie u nas w salonie 🙂

 

 

Owady, a tym bardziej pasożyty, u większości ludzi wzbudzają negatywne skojarzenia. Czasem obawy są wyolbrzymione, bo to „robaki” (przypominamy, że nazwa ta odnosi się do pasożytów wewnętrznych, nie do wszystkich bezkręgowców), innym razem słuszne (złe doświadczenia). Niestety, obiekt naszych zainteresowań, wszy, zaliczają się i do owadów i do pasożytów. Stąd obawy względem ich u wielu ludzi są spotęgowane.

W literaturze opisywane są stany chorobowe związane z lękiem przed wszami: pedikulofobia, ftiriofobia czy nawet psychozy – halucynozy pasożytnicze. Nie będziemy się tutaj zajmować takimi przypadkami, to rola odpowiednich specjalistów. Wiemy jednak, że nawet osoba daleka od histerii w pewnych sytuacjach może czuć wstręt czy obawy: czy to wesz? A może coś niegroźnego? Czy powinnam się obawiać? To zupełnie normalne i zdarza się często! Strach przed zawszawieniem jest czasem tak duży, że każdy napotkany bezkręgowiec jest przez nas brany za wesz.

Tym bardziej jeśli w naszym otoczeniu przebywają dzieci – jesteśmy rodzicami, osobami pracującymi w szkołach czy przedszkolach, opiekunkami – informacje o występowaniu wszy w najbliższym otoczeniu są częste. Z naszych doświadczeń wynika, że obcowanie z wszami – zwalczanie wszy u swojego dziecka, funkcjonowanie w środowisku, w którym występuje wszawica – wzmaga taką “wszawą czujność”, a jednocześnie potęguje lęk. I nagle niemal „wszystko co się rusza” jest podejrzewane o bycie wszą. Nie ma znaczenia, gdzie znajdujemy te insekty, nawet zauważone daleko od głowy uruchamiają obawy, że to jednak może być wesz. Mogła spaść z głowy, zgubić się, zaplątać.

W ramach wspierania rodziców w ich walce z wszawicą, powstała grupa na FB –  Wszy, gnidy, wszawica – ratunku!, gdzie temat identyfikacji wszy stanowi podstawę większości rozmów. My w MAMY z GŁOWY potrafimy powiedzieć, że to nie wesz, ale nie jesteśmy przygotowane na pytanie, które niemal zawsze pada jako następne – A W TAKIM RAZIE CO? Na szczęście tu przychodzi z odsieczą Pani Entomolog, która zazwyczaj ze zdjęć (powiedzmy sobie szczerze – różnej jakości) a czasem i z przesłanych próbek identyfikuje bezkręgowce i cierpliwie tłumaczy, co jest dla ludzi groźne i dlaczego zazwyczaj nie jest ☺ 

Tak więc przedstawimy sprawców zamieszania, zaczynając od najczęstszych.

 

GRYZKI 

 

Przypadek z życia wzięty: Jednym z pierwszych naszych doświadczeń z nie-wszą, było spotkanie z gryzkiem. Przyniosła go do salonu Pani, jako dowód na nawrót wszawicy. Na głowie nie znaleźliśmy ani jednej gnidy, nic poza dowodem rzeczowym w strunowej torebce nie wskazywało na wszawicę. Obiekt był nieżywy, zupełnie wysuszony i dość mocno zgnieciony. Mieliśmy sporo kłopotów, żeby stwierdzić co to jest. Dopiero zdjęcie w powiększeniu na ciemnym tle upewniło nas, że zwłoki te nie należą do wszy. 

Gryzki mogą występować również w dużych ilościach – mieliśmy przypadek, gdy osoba znajdowała w swoim otoczeniu dziesiątki osobników dziennie. Byli to przedstawiciele różnych gatunków, zarówno skrzydlatych i bezskrzydłych. Tak liczne występowanie tych owadów tylko pogłębiało u tej osoby przekonanie o szybko rozwijającym się zarażeniu wszami.

 

gryzek vs wesz

Nadal nie mieliśmy pojęcia, co to. Pani Entomolog pomogła nam zidentyfikować gryzka. To był początek naszej przygody z gryzkami – ze względu na ich powszechność oraz wiele cech wspólnych (to w końcu całkiem bliscy krewniacy) przedstawiciele tej rodziny są często myleni z wszami, w zasadzie myślimy już o nich jak o dobrych znajomych. 

Gryzków jest mnóstwo, nas szczególnie ujęła nazwa jednego gatunku – gryzek psotnik zakamarnik. Pewnie nie wiedzieliście, że gryzki nazywane są również wszami książkowymi. I to wcale nie przez ich drobne kształty. Uważa się, że wszy wywodzą się właśnie od gryzków! Jak to się stało? Ewolucja. Pierwotnie wolnożyjące gryzki, żywiące się roślinami, glonami, grzybami, trafiły do gniazd ssaków i ptaków, a tam zasmakowały najpierw w piórach/futrze oraz wydzielinach ptaków/ssaków (tak powstały wszoły), a następnie krwi tych kręgowców (wszy).

Dlaczego spotykamy gryzki w naszych domach? Większość gatunków żyjących razem z nami to organizmy żywiące się martwą materią organiczną, pleśniami/grzybami lub produktami magazynowymi. Pojawiają się więc w poszukiwaniu pokarmu (w domostwach zwykle są oznaką zawilgotnienia ścian i pojawienia się grzybów/pleśni), stając się często szkodnikami magazynowymi (podobnie jak roztocze). W Polsce występuje ponad 70 gatunków. Zwierzęta te są fascynujące: wydają dźwięki podobnie jak pasikonikowate (strydulacja); wytwarzają jedwab, którym pokrywają jaja. Niestety ze względu na małe rozmiary tych zwierząt (max. do 1 mm), nie dostrzegamy wymienionych cech.

Jak odróżnić gryzka od wszy? Nie zawsze jest to proste. Gryzki mają znacznie większe głowy, dłuższe czułki oraz wyraźnie zaznaczoną szyję, mają też charakterystyczne “wcięcie w talii”, którego wszy są zupełnie pozbawione. 

 

SKOCZOGONKI

 

Przypadek z życia wzięty: Nasza znajomość ze skoczogonkami nie jest tak długa. W salonie mieliśmy okazję zobaczyć tylko jednego osobnika, resztę znamy tylko ze zdjęć i z opowiadań. Nasz skoczogonek przyjechał do nas z Mazur, przywieziony w słoiczku przez zaniepokojoną mamę. Niestety nie dotrwał w dobrej formie do sesji zdjęciowej, prezentujemy więc jego pośmiertne portrety w towarzystwie wszy. 

 

Skoczogonki są od dorosłych wszy sporo mniejsze – są raczej wielkości nimfy 2. Są też zdecydowanie szczuplejsze i smuklejsze.

Skoczogonki, w przeciwieństwie do wszy, skaczą. Co ciekawe, umożliwia im to specjalny narząd skoczny na końcu odwłoka (stąd nazwa). Nie są spłaszczone grzbietobrzusznie jak wszy. Te organizmy są wolnożyjące, można je spotkać w doniczkach kwiatowych (to te małe skaczące „pchełki”).

Czytając o skoczogonkach, zauroczyliśmy się stroną na FB zajmującą się…. fotografią skoczogonków. To się nazywa nisza! Zdjęcia są absolutnie przepiękne, pokazują różnorodność i bogactwo tej grupy. Od tego czasu jesteśmy fankami skoczogonków! Sami popatrzcie na Collemboland

 

PLUSKWY

 

Pluskwy podobnie jak wszy, żywią się ludzką krwią oraz tak jak one, zaliczane są do owadów. Pokrój ciała również jest podobny, ale łatwo je odróżnić: pluskwy są duże. Jeśli chodzi o przeciwieństwa: wszy bytują na swoim żywicielu przez cały czas, podczas gdy pluskwy mieszkają i rozmnażają się poza człowiekiem (zazwyczaj w meblach, podłogach, w okolicach miejsca snu). Człowieka odwiedzają wyłącznie w celach konsumpcyjnych, zwykle nocą. Ugryzienia pluskiew niemal nigdy nie są zlokalizowane na owłosionej skórze głowy, charakterystyczne jest dla nich występowanie kilku pogryzień w rzędzie / w linii poruszania się pasożyta, zwykle w miejscach styku ciałą z łóżkiem (plecy, nogi, ręce).

Niestety tępienie pluskiew jest bardzo trudne, wymaga super dokładnego sprzątania lub nawet wymiany mebli, a w większości przypadków-interwencji wyspecjalizowanych firm zajmujących się dezynsekcją. Takie działania są zupełnie niepotrzebne w przypadku wszy, choć wiele osób zupełnie nie może w to uwierzyć i sprząta cały dom. W naszej ocenie o niebo lepiej mieć wszy, niż pluskwy 😉

ROZTOCZA 

 

Przypadek z życia wzięty: Chłopiec spotkał to zwierzątko chodzące po telefonie, a potem znalazł następne na zeszycie podczas nauki. Mama natychmiast zabrała się do wyczesywania głowy i we włosach znalazła dwa kolejne. Na szczęście zrobiła wyraźne zdjęcia, a nawet film, więc od razu wykluczyliśmy wszawicę. 

 

No i znów nie wiedzieliśmy, co dalej, ale podążyliśmy przetartą ścieżką – Pani Entomolog ustaliła tożsamość tego towarzystwa. Roztocze to nie owady. To pajęczaki, więc bliżej im do pająków. Mają zwykle 4 pary odnóży, nie posiadają czułków, ciało nie posiada wyodrębnionej głowy czy tułowia. Dla laików to malutki pajączek (z którymi są spokrewnione) lub mała chodząca kulka. Taka jak poniżej.

O roztoczach można by rozmawiać godzinami i tak przez kilka miesięcy 🙂 Dlaczego? Po pierwsze dlatego, że jest ich po prostu bardzo dużo,  a po drugie – znaleźć je można prawie wszędzie. Do tej pory opisano ok. 50 tysięcy gatunków, choć szacuje się, że może być ich nawet setki tysięcy. Występują w wodzie, na lądzie, w ziemi, na nas i w nas. Przez swoje małe rozmiary (maksymalnie kilkanaście milimetrów, a takie uważa się już za bardzo duże) są dla nas niedostrzegalne, choć towarzyszą nam na każdym kroku.

Kilka ciekawostek o roztoczach:

  1. roztocze glebowe- w 1m2 ziemi o grubości 10 cm może ich być kilka tysięcy, a nawet i milion,
  2. roztocze kurzu domowego odżywiają się martwym naskórkiem, więc najwięcej znajdziemy ich nie w kurzu, a …..w pościeli! Człowiek “zrzuca” dziennie 1g naskórka, w większości nocą. Jeśli chcemy szukać roztoczy kurzowych w kurzu, musimy sięgnąć po taki odkładany nie przez tydzień, ale wiele tygodni (głębokie czeluście za szafą),
  3. kleszcze, czyli roztocze pasożytnicze w stanie całkowitego najedzenia, zwiększają swoje rozmiary nawet 5 krotnie,
  4. oprócz kleszczy mamy też inne roztocze pasożytnicze, m.in.wodopójki,  Halarchnidae pasożytujące w układzie oddechowym zwierząt morskich (np.fok) czy nużeńce zasiedlające gruczoły łojowe i mieszki włosowe człowieka i zwierząt.

KLESZCZE

 

Przypadek z życia wzięty: W naszym salonie był kiedyś przemiły chłopiec, który miał na głowie i wszy, i całkiem najedzonego kleszcza. Odkryliśmy go zupełnie przypadkowo, podczas weryfikacji wszawicy. Technika usuwania tych pasożytów jest zupełnie inna. Kleszcze – w przeciwieństwie do wszy – mogą roznosić groźne choroby (boreliozę, odkleszczowe zapalenie mózgu i wiele innych), ważne jest nie tylko jak najszybsze usunięcie pasożyta, ale również obserwacja miejsca ugryzienia (czy nie pojawia się rumień wędrujący).

 

Kleszcze to też roztocze, ale pasożytnicze. W pewnym sensie są podobne do wszy – to również pasożyty żerujące na ludziach, mogą również wbijać się w owłosioną skórę głowy. Na tym jednak kończą się podobieństwa.

Kleszcze rzadko spotyka się w większej liczbie, zwykle są to pojedyncze osobniki. Żerującą, wczepioną w skórę wesz jest zobaczyć bardzo trudno, podczas kiedy kleszcza zazwyczaj „nakrywamy” podczas tej czynności. Kleszcz ma okrągły odwłok, który powiększa się w miarę jedzenia, i może osiągać rozmiary niespotykane dla wszy. Nie pozostawia również gnid przyklejonych do włosów. 

I JESZCZE SŁOWO O NUŻEŃCU

 

Jedynym pasożytem, który podobnie jak wesz na stałe może zamieszkiwać ludzkie głowy jest nużeniec. Nużeńce, również należą do roztoczy, żyją w mieszkach włosowych i gruczołach łojowych, ale ich raczej nie zobaczycie gołym okiem – nużeńce są mikroskopijne i mają mniej więcej jedną trzecią milimetra wielkości. Tak więc dostrzeżenie ich i wzięcie za wesz raczej nie wchodzi w grę! Mogą jednak powodować swędzenie głowy…. No tak, nie jest łatwo z tymi żyjątkami. Na pocieszenie możemy dodać, że nużeńce raczej nie występują u dzieci. 

I na koniec – jak rozróżnić, czy nasze znalezisko to wesz czy nie wesz?

Najłatwiej porównać znalezione osobniki z dobrymi zdjęciami oraz szukać opisanych cech różnicujących. 

Oczywiście obserwacja takich szczegółów wymaga zazwyczaj niezłego powiększenia (lupa, zbliżenie w telefonie, obiektyw makro albo mikroskop), no a przede wszystkim spokoju i opanowania. Jeśli insekt jest żywy i raźno ucieka, co nie pozwala na wnikliwą obserwację i zrobienie ostrego zdjęcia, najłatwiej zapakować go do strunowej torebki, próbując oczywiście nie zgnieść. 

Jeśli mamy już złapane robaczki, ostre zdjęcia i nadal targają nami wątpliwości – na szczęście możemy liczyć na pomoc Pani Entomolog (panientomolog.wordpress.com/blog/) lub Cioć MAMY z GŁOWY w grupie Wszy gnidy wszawica ratunku. Jeśli zachowujecie znaleziska do wysłania – najlepiej zakonserwować je w wysokoprocentowym (70%) alkoholu. 

Pamiętajcie – jeśli nie ma wszy, nie stosujemy preparatów przeciwpasożytniczych! Nie zwalczamy wszawicy na zapas!

Jak tylko spotkamy kolejne owady mylone z wszami napiszemy o nich! Jeśli macie pytania odnośnie różnicowania wszy od nie-wszy – napiszcie!

No a przede wszystkim nie dajcie się zwariować! W końcu nawet jeśli, to tylko wszy!